stąpam po kobiercu mchów
w pamięci mojej latami zmieszanej
wiatr kołysze świerkami jodłami
śpiewając pieśni minionych lat
dziś przygnieciony ich ciężarem
już kroki moje nie biegną drogami
które prowadzą do sensu istnienia
zamkniętego w młodości
już nie wyruszę do walki
o życie bo podnieść się nie mogę
zburzone marzenia moje
jak ptaka z podciętymi skrzydłami
nie można zliczyć łez
które kroplami wsiąkły w nicość
lecz szukam jeszcze rąk
co ciepłem dają ukojenie